Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
Remis z Iną Ińsko...
Sobotnie popołudnie Światowid Łobez rozegrał mecz wyjazdowy z Iną Ińsko. Pogoda przed meczem była fatalna bo od samego rana padało, lecz ten deszcz zmiękczył twarde Ińskie boisko. Co by nie mówić faworytem tego spotkania był łobeski Światowid, który miał przed tym meczem w dorobku siedem punktów, a miejscowa Ina tylko jeden.
I tak jak przypuszczano mecz rozpoczął się od ataków drużyny gości. To Światowid stwarzał pierwszy zagrożenie w polu bramkowym gospodarzy. Po około 10 minutach gry bramkę po dokładnym podaniu Denisa Chodyny zdobywa Dawid Dudek. Stosunkowa łatwość z jaką zdobyto ową bramkę pozwalała przypuszczać, że kolejne bramki dla Światowida to tylko kwestia następnych chwil, jednak tak się nie stało. Pięć minut po golu gości gospodarze doprowadzają do remisu, za sprawą Radka Marcyniuka - najniższego (oprócz Grzywacza) zawodnika w meczu. Trener Skrobiński znając dość dobrze ekipę Iny dał zadanie Marcinowi Mosiądzowi by zagrał tzw. "plastra" przy Marcyniuku w chwili gdy oddawał strzał Marcina przy nim nie było. Po tej bramce Światowid ruszył do ataków, które niestety kończyły się na 16tce Iny. Jednak już w 35 minucie piękne przytomne podanie Dawida Dudka i błąd bramkarza (powinien wyjść do piłki wcześniej) wykorzystuje Piotr Kulczyński - mija goalkeeper'a gospodarzy i od słupka pakuje piłkę do bramki. Do końca połowy wynik nie uległ zmianie. Światowid na przerwę schodził prowadząc 2:1.
Początek II połowy to gra w środku, którą przerwał Światowid atakując na bramkę Iny. Najpierw dogodną sytuację nie wykorzystuje Artur Samal. Później strzał Rokosza z 20 metrów minimalnie mija bramkę gospodarzy. Następnie dogodną sytuację marnuje Samal strzelając wprost w bramkarza Iny. Światowid w tej połowie przeważał, stwarzał sobie dogodne sytuacje, jednak tradycyjnie już nie umiał ich wykorzystać. Zawodnicy Iny nie oddali praktycznie żadnego strzału na bramkę Krystosiaka do 90 minuty w której to piłkę dośrodkowaną w pole karne wybija Łukasz Brona, ta odbija się od Artura Samala i trafia wprost pod nogi drugiego "odplastrowanego" zawodnika gospodarzy Michała Klyma, który bez namysłu oddaje celny strzał. Jego pilnować miał Waldek Popielewski. Sędzia przedłużył spotkanie o 3 minuty po których wynik pozostał 2:2.
Można żałować straconych dwóch punktów, szczególnie gdy
w II połowie ma się aż dwie 100% sytuacje a przy tym, przeciwnik oddaje jeden strzał na bramkę. Jest to mocno zastanawiające, że drużyna gra dobrze i składnie jednakże zdarza jej się popełniać dwa błędy które kończą się tym, że z Ińska wraca z jednym punktem a nie trzema. A żeby poprawić skuteczność, piłkarze muszą chyba przykładać się do każdego strzału na treningach... lub jeśli tam im one wychodzą, w meczu traktować je jak treningowe...